Agrafka... niby nic, trochę skręconego metalu, a jednak, nie jeden raz uratowała mnie przed katastrofą, żeby nie rzec kompromitacją. Jako, że z natury przytrafiają mi się, różne zaskakujące sytuacje, zawsze ją mam przy sobie. Tematem wyzwania ateciakowego, które mi przeleciało niczym błyskawica ;) było takie niby nic a jednak, pomyślałam, więc że oddam należny hołd temu niepozornemu przedmiotowi jakim jest agrafka...
Fajna agrafka, jak jej będzie za gorąco to się rozepnie :)
OdpowiedzUsuńha, ha - dzięki :)
UsuńPięknie oddałaś jej hołd, też uważam, że warto mieć ją zawsze przy sobie (wie to osoba, której u lekarza odpadł guzik w jeansach:P)
OdpowiedzUsuńoj tak dokładnie tak mi się dzieje :)
Usuń